Jaka jestem? Zapytajcie kogo chcecie w szkole a usłyszycie
taką samą odpowiedź. Wredna, chamska, nieobliczalna, nieodpowiedzialna i
niebezpieczna. Nauczyciele pewnie by jeszcze dorzucili brak wychowania a
zazdrosne dziewczyny określiłyby mnie mianem dziwki. W całej szkole tylko kilka
osób wie jaka jestem naprawdę. I nie żeby tamte opinie chociaż w małym stopniu
się nie zgadzały. Nie zaprzeczam. Raz czy dwa zdarzyło mi się złamać nos
jakiejś lasce czy złamać kilkanaście zakazów szkoły dziennie. Nie zaprzeczam też,
że nie flirtuję z chłopakami. Lubię to robić, ale nigdy nie zniżyłam się do
poziomu dziwki.
- Porozmawiajmy o twoich rodzicach – z zamyślenia wyrwał
mnie głos mojej terapeutki. Był początek roku szkolnego ale już zdążyłam
podpaść dyrektorce a ta wysłała mnie tu. Dzisiaj jest pierwsza sesja ale ja już
wiem, że nie będzie to należeć do przyjemnych doświadczeń.
- Mianowicie? – spytałam z niechęcią. Miałam opowiedzieć jej
jak to rodzice prawdopodobnie zapomnieli że mają córkę albo, że nie popierają
jej życiowych wyborów. Albo żałują że to nie ja wtedy zginęłam - ale to już zupełnie inna historia. Przecież kipieli ze złości kiedy powiedziałam im co chce
robić w przyszłości. Nie rozumieli, że właśnie temu chce poświęcić resztę
swojego życia. Myśleli, że pójdę w ich
ślady, przejmę firmę a ja tym czasem zamiast profilu zarządzania i przedsiębiorstwa
wybrałam profil kryminalny. To nie zwykła szkoła policyjna. Po ukończeniu
mojego profilu nie będę gnieździła się na jakiejś zasranej komendzie a
ochraniała najważniejszych ludzi w kraju. Albo wypełniała tajne, rządowe misje. To jest to!
- A co chciałabyś mi opowiedzieć? – znów odpowiedziała
pytaniem. Stawało się to strasznie irytujące. Czy nie nauczyli jej że na
pytanie nie odpowiada się pytaniem? W ogóle wizytę u psychologa wyobrażałam
sobie inaczej. Myślałam, że niczym na filmach położę się na kozetce i będę
opowiadała o tym jak beznadziejne mam życie. W rzeczywistości musiałam
zadowolić się fotelem – na szczęście wygodnym. Cały gabinet wydawał się
przyjazny. Ściany pomalowane na beżowy kolor, mahoniowe meble poustawiane pod
ścianami. To wnętrze drastycznie różniło się od korytarzy czy stołówki, których
ściany były kamienne i chłodne. W klasach, na sali gimnastycznej czy w pokojach
uczniów miały różne kolory, najczęściej w odcieniach beżu. Szkoła, mimo że była
na równi z postępem technologicznym, starała się zachować swój pierwotny,
zamierzchły wygląd.
- Jak dla mnie mogliby nie istnieć. I tak w ogóle ich nie
widuję, ostatnio rozmawialiśmy przez telefon na święta Bożego Narodzenia – no o
ile tak krótką wymianę paru zdań można by było nazwać rozmową dziecka z
rodzicem. A czy nie powinnyśmy przypadkiem rozmawiać o tym dlaczego tu
trafiłam?
- A nie rozmawiamy? – myślałam że wyjdę z siebie i stanę
obok – czas naszej sesji dobiegł końca – zakomunikowała nagle, spoglądając na
zegarek – do następnej wizyt masz zastanowić się co zmieniłaby w twoim życiu
stała obecność rodziców i dlaczego tak naprawdę zdecydowałaś się na taki
kierunek nauki.
- Jasne – powiedziałam wstając i przewieszając sobie przez
ramię torbę. Wkurzona opuściłam gabinet psychologa. Sesje powinny poprawiać mi
nastrój a nie go dodatkowo niszczyć.
- I jak było? – dobiegł mnie głos mojej przyjaciółki. Alison
była moim przeciwieństwem. Drobnej budowy blondynka o łagodnym charakterze.
Zawsze działa racjonalnie, nigdy nie poddaje się emocjom. Jest najlepszą
uczennicą na swoim wydziale.
- Irytująco
- Co masz na myśli?
- Otwiera buzię tylko po to aby zadać kolejne pytanie.
Jeszcze jej się nie zdarzyło odpowiedzieć twierdząco podczas sesji.
- Będzie dobrze – powiedziała starając się dodać mi otuchy.
Dalszą drogę pokonałyśmy w milczeniu. Zbliżała się pora
lunchu i wszyscy uczniowie kierowali się do stołówki. Przypominała ona trochę
tą z Harry’ego Pottera, w ogóle cała szkoła była podobna do tamtej. Pokiwałam z rozbawieniem głową i zaśmiałam
się pod nosem.
- Co cię tak rozbawiło? – spytała Ali bacznie mi się
przyglądając
- Porównałam naszą szkołę do tej z Harry’ego Pottera. Chodźmy do twojego lowelaska bo pewnie już
się stęsknił – moja przyjaciółka pokręciła tylko z rezygnacją głową ale bez
protestów przyspieszyła kroku. Na zabój kochała swojego chłopaka. Ja za to
nigdy za nim nie przepadałam. Nie potrafiliśmy się dogadać. Do czasu. Zawsze
sądziłam że jest moim wrogiem. Że próbuje odebrać mi przyjaciółkę. On za to
sądził, że ja próbuję odebrać mu dziewczynę. Miesiąc temu oboje przekonaliśmy się,
że w głębi zależy nam na sobie. Oczywiście nie w tym sensie co jemu zależy na
Ali a jej na nim. Zrozumieliśmy, że jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo. Możemy
sobie dogryzać ale nie pozwolimy by któremuś z nas stała się krzywda. Zastanawia mnie tylko dlaczego zrozumieliśmy
to gdy byliśmy o włos od śmierci.
Gdy weszłyśmy do stołówki zobaczyłyśmy że Matt i Luck już na
nas czekają. Luck jest moim najlepszym przyjacielem. To właśnie z nim
najczęściej łamię szkolne reguły.
- Jesteście wreszcie. Jak było? - to pytanie było skierowane
do mnie
- Luck, nie denerwuj mnie – warknęłam i poszłam nałożyć
sobie coś do jedzenia. Po chwili na moim talerzu znalazły się frytki i grecka
sałatka. Do picia wzięłam colę i zadowolona wróciłam do stolika.
- Pamiętaj że po lunchu cały nasz wydział zbiera się na sali
gimnastycznej – powiedział mój przyjaciel. Chodziliśmy do tej samej klasy. Z
kolei Matt wybrał przedsiębiorstwo.
- Myślisz że dopuszczą cię do indywidualnych zajęć? Przecież
chcieli cię usunąć ze szkoły – odezwał się z zawadiackim uśmiechem chłopak
mojej przyjaciółki.
- Nie mają prawa! To był wypadek i nie tylko ja brałam w nim
udział! – powiedziałam posyłając mu znaczące spojrzenie. To właśnie miesiąc
temu, na samym początku roku szkolnego, wracając z imprezy mieliśmy wypadek. To
ja prowadziłam i to z mojego powodu w ogóle wtedy byliśmy w tym samochodzie.
Całą paczką pojechaliśmy do klubu. Doprowadziłam do kłótni Ali i Matta. Ta
wróciła wcześniej do domu wraz z Lucasem a ja zobowiązałam się przywieść tam
kompletnie schlanego Matta. Pogoda była
paskudna a gęsty deszcz utrudniał widoczność. Samochód wpadł w poślizg i
uderzył o drzewo. To był cud, że przeżyliśmy. Matta zawiesili za to, że był pod
wpływem alkoholu a mnie chcieli wywalić ze szkoły.
- Miejmy nadzieję – powiedziała pojednawczo Ali
Resztę przerwy spędziliśmy na rozmowie na zwykłe, luźne
tematy. Obgadywaliśmy uczniów szkoły i analizowaliśmy najnowsze sensacje. Gdy
zadzwonił dzwonek pożegnaliśmy się z zakochanymi i wspólnie, wraz z Lucasem, ramię w ramię
ruszyliśmy w stronę sali gimnastycznej. Gdy doszliśmy na miejsce okazało się że
już praktycznie wszyscy siedzą na swoich miejscach. Nasz profil był jednym z najmniejszych. Na
całym roku było raptem trzydziestu uczniów co szkole wcale nie przeszkadzało.
Podzielili nasz rocznik na trzy klasy z których każda liczyła dziesięciu
uczniów. W szkole było pięciu, nie
przepraszam, podobno przyszedł ktoś nowy, więc w szkole jest sześciu
nauczycieli sztuk walki. Zastanawiałam się jak nas podzielą i który nauczyciel
zechce wziąć mnie pod swoje skrzydła. Ostatni rok na mojej specjalizacji
wyglądał trochę inaczej niż na pozostałych kierunkach. U nas ostatni rok wiąże
się z półrocznym indywidualnym szkoleniem i miesięcznymi zajęciami polowymi.
Każdy nauczyciel miał wybrać sobie uczniów których chciałby być mentorem. Ja z
większością nauczycieli mam na pieńku i wiem, że oni bardzo by się ucieszyli z
mojego wydalenia ze szkoły.
Wraz z Lucasem zajęliśmy miejsca w ostatnim rzędzie i
czekaliśmy aż dyrektorka zacznie całe zebranie.
- Proszę o ciszę! – zabrzmiał po chwili głos dyrektorki.
Pani Clark była kobietą koło pięćdziesiątki ale nawet nieźle się trzymała – jak
już zapewne wiecie od poniedziałku każdy z was, oprócz grupowych treningów,
zacznie indywidualne zajęcia. Jaki jest tego cel? Łatwiej będzie wyłapać
instruktorom wasze słabe punkty i pomóc wam je pokonać. Musicie przygotować się
do pracy jakiej chcecie się podjąć.
Waszym najważniejszym testem będą ćwiczenia polowe które odbędą się pod
koniec roku szkolnego, po egzaminach z innych przedmiotów. Każdy z was dostanie
kogoś z innych wydziałów pod opiekę i przez trzy tygodnie będzie dbał o jego
bezpieczeństwo. Nauczyciele będą udawać napastników i pozorować ataki które wy
będziecie musieli odpierać. Są jakieś pytania? – spytała. Na sali panowała
grobowa cisza – w takim razie będę wyczytywała nazwiska uczniów i odpowiednio
nauczycieli którzy będą ich mentorami.
Czytała po kolei nazwiska uczniów a gdy przyszła kolej na
uczniów z nazwiskiem na literę „C” spięłam mięśnie czekając na przydział, jednak
moje nazwisko się na niej nie znalazło. Mimowolnie moje pięści ścisnęły się i
czekałam aż dyrektorka skończy aby do niej podejść i wyjaśnić zaistniałą
sytuację. Musiałam pogratulować sobie cierpliwości. Dawniej, przed wypadkiem,
od razu zerwałabym się z miejsca i do niej podbiegła. Gdy pani Elizabeth
skończyła i wszyscy uczniowie oraz większość instruktorów rozeszła się w swoje
strony wstałam z miejsca i ruszyłam w jej kierunku. Lucas życzył mi powodzenia
i powiedział że będzie czekał przed salą. Wzięłam kilka głębszych wdechów i
starałam się mówić opanowanym głosem.
- A co ze mną?
- A panna Carter – powiedziała poprawiając okulary
- Tak ja – powoli traciłam cierpliwość – nie wywaliłaś mnie
ze szkoły to próbujesz nie dopuścić mnie do egzaminów?! – nigdy nie pilnowałam
się z zachowaniem odpowiedniej formy rozmawiając z nauczycielami
- Twój przypadek jest dość ciężki – powiedziała z
westchnieniem – dobrze wiesz, że najchętniej bym cię stąd wywaliła ale jest
kilka czynników dla których nie mogę tego zrobić. Co to twoich indywidualnych
zajęć to mieliśmy drobny problem gdyż, nie owijając w bawełnę, nauczyciele nie
chcieli podjąć się tego zadania. Na twoje szczęście pan Miller który niedawno
tu przybył podjął się tego zadania – Miller, Miller… nie słyszałam żeby
jakikolwiek inny uczeń trafił pod jego skrzydła. Sporo musiało się wydarzyć
przez te dwa tygodnie które spędzałam w szpitalu. To jest twój plan lekcji –
powiedziała wręczając mi kartkę papieru – ze względu, że cały czas odbywasz
karę, masz skrócony czas wolny a zwiększoną liczbę godzin indywidualnych
treningów.
- Nawet w weekendy?! – spytałam oburzona czytając mój plan
zajęć
- Następnym razem zastanów się zanim złamiesz kolejne punkty
regulaminu – powiedziała na odchodne
Świetny rozdział : ). Czyżby twoją inspiracją była "Akademia Wampirów"? :D Czekam na następny. Mogłabyś mnie informować o następnych rozdziałach na moich blogu, lub na adres e-mail? mkamila916@gmail.com
OdpowiedzUsuńTak, kocham "Akademię Wampirów" <3 ale nie będzie bardzo przypominać książki bo po pierwsze nie ma tu wampirów a po drugie mam jeszcze parę pomysłów a sporo będzie związanego z przeszłością dwójki głównych bohaterów.
OdpowiedzUsuńA kiedy dodasz następny rozdział?
UsuńNie wiem,czekam aż ktoś jeszcze skomentuje bo nie opłaca mi się pisać bloga jeśli nikt go nie czyta... Masz może nr. gg? bo wolałabym informować przez gg... Mogłabyś też zareklamować mojego bloga?
UsuńŚwietny rozdział! Kiedy next?
OdpowiedzUsuńŚwietny pierwszy rozdział, bardzo mi sie podoba:)
OdpowiedzUsuńhttp://helloiamnotperfect.blogspot.com/ zapraszan :)
Fajny rozdział ale dziewczyna ma przechlapane :P
OdpowiedzUsuń