- Jeszcze chwila! - Alison niemalże odwarknęła swojemu chłopakowi.
Byłyśmy zamknięte w naszej łazience i szykowałyśmy się na bal. Ja byłam już gotowa, przyjaciółka nanosiła ostatnie poprawki w swoim wyglądzie. Ona postawiła na rozpuszczone, pokręcone włosy, delikatny makijaż i beżową sukienkę na ramiączka. Ja za to spięłam włosy w koka, zrobiłam mocny makijaż i założyłam czarną sukienkę bez ramiączek. Impreza była w szkole więc nie musiałam martwić się, że zmarznę. Wyszłyśmy z łazienki i niemalże roześmiałam się na widok rozmarzonej mimy Edwardsa.
- Chyba plany ulegną zmianie - usłyszałam za sobą szept Luck'a
Planowaliśmy pokazać się nauczycielom na balu a potem po jakimś czasie zmyć się do jednego z naszych pokoi i urządzić własną imprezkę. Ale mój przyjaciel miał rację. Skończy się na tym, że tą noc spędzę sama z Luck'iem.
- Dobra, idziemy! - powiedziałam otwierając drzwi i wskakując Adamsowi na barana. Korytarze były pełne uczniów kierujących się w stronę sali gimnastycznej - Czterech nauczycieli na korytarzach ale wejście awaryjne nie obstawione - szepnęłam na ucho swojemu towarzyszowi gdy weszliśmy do zatłoczonej sali.
W środku panował mrok. Z sufitów sączyły się kolorowe światła. Trzeba przyznać, że się postarali. Stanęłam na własnych nogach i chwyciwszy za rękę przyjaciela skierowałam się na środek parkietu. Leciała wolna piosenka więc oparłam głowę na jego umięśnionym ramieniu i kołysałam się w rytm melodii. Koło nas tańczyła Alison i Matt, co chwila wymieniający się śliną.
- Nie spieprz tego - szepnął cicho do mojego ucha tak abym usłyszała go w tym hałasie.
- Czego? - spytałam nie odrywając głowy od jego ramienia
- Mówię o tobie i Chrisie. Nie spierz tego co jest między wami, pilnuj swojego ciętego języka na tym wyjeździe świątecznym. Wiem, że on jest do tego przyzwyczajony ale każdy maj jakąś skalę tolerancji.
- Między nami nic nie ma
- A ja jestem prawiczkiem
- Alison ci nagadała, prawda? - spytałam już wściekła, wystarczy, że gada mi każdego dnia jaką to stanowilibyśmy wspaniałą parę.
- Nie musiała - był rozbawiony ale nie w ten sam sposób co zawsze. To było coś rzadko spotykanego w jego zachowaniu.
- To skąd....
- Odkąd tu weszliśmy nie spuszcza z nas wzroku - powiedział zerkając w jakiś punkt za moimi plecami.
Chciałam odwrócić się w tamta stronę ale chłopak mi na to nie pozwolił. Przetańczyliśmy kilka następnych piosenek. Gdy byliśmy przy stole z przekąskami odnaleźli nas zakochani i oznajmili, że plany uległy zmianie i oni idą do pokoju chłopaków sami. Luck wyszczerzył się w moją stronę i poradził im jak mają przemknąć się pod czujnym okiem nauczycieli. Sami pogadaliśmy jeszcze ze znajomymi z naszego wydziału. Emocje po zawodach które odbyły się trzy dni temu jeszcze nie opadły.
- Chodźmy już. Mam dość słuchania tej paplaniny
- No dobra. Ale nie wiem dlaczego jesteś tak do tego nastawiona. To przez to, że nie udało ci się pokonać Jacka? Proszę cię, gdybyś miała więcej czasu to byś go pokonała. Poza tym to była jego pierwsza konkurencja i nie był zmęczony a ty wcześniej wygrałaś biegi.
- Wiem! To nie dlatego.
- Myślisz o swoim instruktorze! - przyciszył głos bo byliśmy już na korytarzu.
Nauczycielka angielskiego, pani McNally, drzemała na krześle. Już dawno powinna znaleźć się na emeryturze ale ona twierdziła, że będzie tu pracować dopóki żyje. Czyli zdaniem większości uczniów już nie długo. Przeszliśmy koło niej i udaliśmy się na nieużywaną klatkę schodową, przeznaczoną do ewakuacji. Weszliśmy na odpowiednie piętro i skierowaliśmy się do mojego pokoju. Tam od razu zdjęłam z siebie sukienkę i szpilki których założenie wymusiła na mnie Alison. W samej bieliźnie, bez żadnego skrępowania, położyłam się koło przyjaciela.
- Chodzi o święta. Ostatnie święta które spędziłam z kochającą się rodziną były jakieś 9 lat temu kiedy to do Stanów przyleciała rodzina mojej gosposi i wspólnie spędziliśmy święta. Poza tym nie znam ich, oni nie znają mnie. A jak już mnie poznają to z pewnością nie polubią.
- Daj spokój. Przecież masz przyjaciół, to znaczy, że można cię polubić. Poza tym to rodzina Chrisa a on cię LUBI.
- Tak mnie lubi, że dzisiaj rano znowu dowalił mi gimnastykę. Nie mogę wykonać pełnego obrotu ramion.
- To dlatego na wspólnym treningu nie rywalizowałaś z innymi tylko robiłaś wszystko na odczep.
- Chcesz się zamienić?
- Nie. Boję się, że nie wytrzymałbym jednego treningu z Millerem. Co powiesz na masaż?
- W ramach kary za przegrany zakład?
- Dokładnie
- Dobra, ale to musi być taki prawdziwy masaż.
Położyłam się na brzuchu a Luck usiadł w dole moich pleców co skomentowałam głośnym jękiem, bo nie był za lekki i zaczął swój masaż.
- Rose?
- Hmm?
- Kojarzysz tą Emmę z wydziału medycznego? - spytał niepewnie
- Ta drobna blondynka?
- Dokładnie
- Co z nią?
- Pierwszy raz nie wiem jak zagadać do dziewczyny - powiedział niemalże niedosłyszalnie
- No, no przyjacielu, nie poznaję cię. Co się stało z tym łamaczem damskich serc?
- A co się stało z tą wredną, nieczułą zołzą? Chyba oboje znamy odpowiedzi na te pytania. Zakochaliśmy się. Pierwszy raz naprawdę się zakochaliśmy.
- Nie pieprz głupot tylko masuj. Poza tym z tego co wiem to Emma jest wolna i czeka aż skradniesz jej serce. Moja sprawa jest beznadziejna a twojemu problemowi jakoś zaradzimy. Od jutra zaczynamy akcję o kryptonimie "RÓŻA".
- "Róża"? Zresztą nie ważne.W tym roku skończysz szkołę i droga wolna, nikt nie zabroni ci się umawiać z twoim BYŁYM nauczycielem.
- Dzieli nas osiem lat różnicy. To nigdy nie wypali. Poza tym To jednostronne uczucie.- mruknęłam rozkoszując się przyjemnym bólem rozchodzącym się po moich zmęczonych mięśniach. - Tu, tak, w tym miejscu tylko mógłbyś mocniej? - rozległo się pukanie a chwilę potem, ktoś, nie czekając na odpowiedź otworzył drzwi. Luck odwrócił się w stronę gościa ale ja nie zmieniłam pozycja.
- Profesor Miller - głos mojego przyjaciela zadrżał jakby został nakryty na morderstwie.
Okazało się, ze Chris dostrzegł naszą nieobecność i przyszedł sprawdzić co ją wywołało. Następnie napomknął o łamaniu regulaminu przez naszą dwójkę i powiedział, że jeśli nie chcemy być na balu to powinniśmy spędzić ten czas w pokoju wspólnym, po czym wyszedł.
- Co w was wstąpiło? - spytałam zdziwiona zakładając jeansy i beżowy sweter.
- Ty się pytasz co?! - chłopak cały czas był wstrząśnięty - Wiesz jak to musiało wyglądać? Ty w samej bieliźnie leżysz na łóżku a ja siedzący na tobie
- Przecież ciebie nigdy nie obchodzi to co myślą nauczyciele. I od kiedy ty nazywasz ich "profesorami"? Nigdy nie przejmowałeś się odpowiednimi zwrotami grzecznościowymi.
- Ale to był Chris - mruknął zamykając drzwi - widziałaś jak się zachowywał? On jest zazdrosny o ciebie. Sama mówiłaś, że wie o naszym "związku". Mówię ci, że on myśli, że do siebie wróciliśmy. A ja nie chce żeby tak myślał.
- Pogadam z nim na jutrzejszym treningu. Szczęśliwy?
Przez resztę wieczoru nie poruszyliśmy już tego tematu. Siedzieliśmy i oglądaliśmy jakieś horrory śmiejąc się co chwila. Jednak w mojej głowie cały czas pobrzmiewały słowa przyjaciela. Jakie są szanse, że Chris jest o mnie zazdrosny? Że czuje do mnie to samo co ja do niego? Czy mielibyśmy jakieś szanse razem? I co ze świętami? Jak to będzie wyglądać? W końcu nie muszą mnie akceptować. I jak to będzie spędzić z nimi tyle czasu? Co prawda spędzam z Chrisem wiele czasu w szkole na treningach ale to zupełnie co innego. I wciąż wracałam myślami do sytuacji z windy. Nie mogłam zapomnieć o sposobie w jak mnie całował. W jaki jego usta dotykały moich. Jego ręce obejmujące moją twarz. To ciepło bijące od jego osoby. Marzyłam o powtórce z tamtego dnia. O tym aby był przy mnie już zawsze. Ale to nie było możliwe. Ja skończę szkołę. On może dostać jakieś zadanie, bądź zostanie w szkole na kolejny rok nauki. Każdy z nas pójdzie w inną stronę i prawdopodobnie nigdy się nie spotkamy. Pytanie brzmi co jeśli to był ON? Ten jeden, jedyny? Pierwsza, prawdziwa miłość i już nigdy nie poznam kogoś takiego? Nigdy nie wierzyłam w taką miłość. Nie wierzyłam w opowieści brata o dwóch połówkach które w końcu się spotykają i od początku wiedzą "TO ON", "TO ONA". A jeśli miał racje? Jeśli Chris jest tą osobą? W końcu to dzięki niemu oderwałam się od przeszłości. Stałam się sobą. Czy jeśli nasze drogi się rozejdą, to utracę tą cząstkę siebie którą dopiero co odzyskałam? Czy pozbieram się po kolejnej stracie?
__________________________________
Coraz ciężej mi się pisze i widać to po jakości rozdziału. Muszę szubko to zakończyć. Chcieliście więcej scen z Chrisem i Rose a ja napisałam cały rozdział o Lucku i Rose. Jednak jest tu coś co jest zapowiedzią dalszych wydarzeń.
10 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ
Zanim zacznę oceniać rozdział : W rozdziale bodajże 10. piszesz o 'kuzynce' Rose, która jest głucha (myślę, że lepsze byłoby 'głuchoniema'). Napisałaś, że brat Rose zabierał ją na lekcje alfabetu braill'a czy jak to się pisze. Zrobiłaś mały błąd, ponieważ alfabet braill'a jest dla osób niewidomych, zaś osoby głuchonieme posługują sie alfabetem palcowym bądź migowym (sprawdzałam na internecie). Przepraszam, że dopiero o tym pisze , ale czytałam właśnie ten ten rozdział i sobie przypomniałam że to nie ten alfabet (moja dalsza kuzynka jest głuchoniema i posługuje się migowym ale dla pewności musiałam sprawdzić żeby nie wprowadzać Cię w błąd). No, to teraz dzisiejszy rozdział. Więc tak....
OdpowiedzUsuń* 'dałam mocny makijaż' - zamiast słowa 'dałam' napisałbym 'zrobiłam'. Według mnie, brzmi to bardziej estetycznie.
* Jeżeli piszesz 'Lucka' to lepiej byłoby użyć apostrofu czy jak to się nazywa, bo tak brzmi jakby chodziło o Lucjana ~ poprawniej będzie Luck'a
* To samo z 'Luckiem' ~ Luck'iem
* 'Stanęłam na własnych nogach chwyciwszy za rękę przyjaciela skierowałam się na środek parkietu' ~ (...) nogach i chwyciwszy.. Przyjaciela, skierowałam.
*(..) ~ leciała wolna puosenka, więc...
Nie chciałam ci wytykać błędów, ale myślę, że się nie pogniewasz. Nie mam nic złego na myśli, wpisując je, tylko uważam, że jeśli chcesz dobrze pisać to konstruktywna krytyka może Ci w tym pomóc. Nie jestem jakąś tam wybitną polonistką, ale stwierdziłam, iż chciałabyś wiedzieć jakie błędy popełniasz. Czy poprawisz ten rozdział (pod względem gramatycznym of course), czy też nie - to zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. / Kamiś
Ps.: Zaraz postaram się napisać, co myślę o treści rozdziału, jednak istnieje możliwość, że dzisiaj już się nie wyrobię. W takiej sytuacji opinię zostawię w inny dzień. ;*
Dziękuję! Na swoje usprawiedliwienie mam to, że pisałam na telefonie i nie jest to za wygodnie, poza tym często robię błędy ;D A co do tego rozdziału 10 to celowo napisałam głucha bo osoba głuchoniema to taka która urodziła się z tą wadą a osoba głucha jak w przypadku tej bohaterki straciła słuch nagle, w dzieciństwie i potrafi mówić chociaż wymagało to wiele ćwiczeń :) A z tym językiem/ alfabetem to rzeczywiście palnąłem. Już wszystko poprawiam :) Dziękuję!
UsuńUwielbiam Cię!:D
OdpowiedzUsuńOna nie będzie musiała przekonywać się, czy pozbiera się po kolejnej stracie, bo Chris jej nie zostawi i będą szczęśliwi do końca życia w dużym domu z basenem i psem ;_;
OdpowiedzUsuńRozdział mi się bardzo podoba, tylko trochę szkoda, że nie było pomiędzy nimi żadnej sceny jakieś no. Właśnie dlatego czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, ponieważ tam już będą musiały być momenty, które mi się najbardziej podobają. Taka Chrisalie. Tak, własnie na to wpadłam xD
Pozdrawiam i czekam.
W końcu nadrobiłam! I wiesz co? Czekam na więcej:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Masz lekkie pióro. Twoje opowiadanie czyta sie z przyjemnością. Oby tak dalej ;)
OdpowiedzUsuńOch ciesze sie że znów zaczełaś pisać :)
OdpowiedzUsuńWeny i rozdział super :D
Tak bardzo potrzebuję 14!:D
OdpowiedzUsuńFajny, tylko nadal mało scen między nimi.
OdpowiedzUsuńPrzestańcie z tymi scenami między nimi. Jeśli autorka sobie zażyczy, będą zbliżenia, jeśli nie to trudno. Nudno się robi pod każdym postem to samo przynudzanie.
OdpowiedzUsuńDroga Evi jeśli chodzi o rozdział to bardzo mi się spodobał, ale wydaje mi się, że jest trochę krótki, bo nawet nie zdążyłam się wkręcić. Dodanie scen 'zazdrosnego' Chris'a dodało pikanterii:D
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Jest dziesięć, a teraz ładnie prosimy o nowy rozdział!
OdpowiedzUsuń~A