piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 6

Obudziło mnie jakieś zamieszanie panujące na korytarzu. Zrezygnowana podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na zegarek 5.47 a to znaczy że spałam niespełna dwie godziny. Zerknęłam na łóżko obok i zobaczyłam śpiącą w najlepsze przyjaciółkę. Zrezygnowana przykryłam głowę poduszką chcąc z powrotem zasnąć. Gdy już byłam na krawędzi snu usłyszałam głośne walenie pięściami w drzwi. Mocno podirytowana wstałam z łóżka i podeszłam do nich chwytając klamkę i mocnym szarpnięciem otwierając je na oścież. Przed sobą zobaczyłam Milera. Chwilę zajęło mi uświadomienie sobie że jestem w samej koronkowej bieliźnie a pomogło mi w tym spojrzenie mężczyzny . Szybko przymknęłam drzwi ale wiedziałam że i tak zobaczył wszystko.
- Ogarnij się. Załóż jakieś wygodne ciuchy i za dziesięć minut widzę cię na parkingu przed szkołą z resztą uczniów. - powiedział po czym odszedł w głąb korytarza. Wychyliłam głowę i zobaczyłam ludzi z mojego wydziału latających w tą i z powrotem z wyraźnym kacem mordercą. Westchnęłam i zamknęłam drzwi. Pobiegłam do łazienki i wzięłam ekspresowy prysznic w czym byłam już mistrzem biorąc pod uwagę moją tendencje do zasypiania. Włosy, bez suszenia związałam w koka założyłam na siebie świeże ubranie i chwytając telefon wybiegłam z pokoju. Gdy znalazłam się przed budynkiem  zboczyłam całą grupę uczniów z mojego kierunku. Podeszłam do szeregu i kiedy lista obecności została sprawdzona wsadzono nas do autobusu. Cały czas nie wiedziałam co się dzieje i wydawało mi się że inni też nie mają bladego pojęcia co jest tak na prawdę grane. Gdy wszyscy zajęli już miejsce a pojazd ruszył, głos zabrał Mark - jeden z nauczycieli a miejsce koło mnie zajął mój instruktor.
- Proszę o ciszę - zabrzmiał potężny głos Marka - pierwszą kwestią jaką poruszę będzie wyjaśnienie powodu naszego wyjazdu. Otóż jedna z agencji rządowych ma problem z zamachowcem który na cel ubrał sobie agentów FBI. My jako szkoła dostaliśmy pozwolenie obserwacji działań doświadczonych ludzi w takiej sytuacji dlatego też jedziemy na lotnisko skąd polecimy do Waszyngtonu, a dokładniej do Pentagonu skąd będziemy wszystko obserwować. Każda z grup pod opieką swojego mentora dostanie jakieś małe zadanie któremu będzie musiała poświęcić całą uwagę i zdobyte umiejętności. Druga kwestia nie będzie dla was już tak przyjemna. JAK DO CHOLERY MOGLIŚCIE POZWOLIĆ SOBIE NA TAKIE IMPREZY?! - jego głos aż ociekał wściekłością - Każdego z was męczy potworny kac, niektórzy nawet nie zdążyli wytrzeźwieć. Jak mogliście doprowadzić się do tego stanu?! Wy nie macie czegoś takiego jak weekend czy urlop! Sami widzicie że w każdej chwili możecie zostać wezwani na jakąś akcje a jak chcecie brać w niej udział i być pomocni skoro ledwo stoicie na nogach?! Macie lot na ogarnięcie się a po powrocie tak się wami zajmę że przez rok nie pomyślicie o alkoholu! - po jego przemowie w autokarze zapadła cisza. Ludzie albo poszli spać aby odespać imprezkę albo ekscytowali się wyjazdem dyskutując w niewielkich grupkach. Ja osobiście starałam się ignorować obecność mojego mentora. Jednak po niedługim czasie przegrałam ze swoją ciekawością.
- Wiesz już czym my się zajmiemy w tym całym Pentagonie? - spytałam po cichu.
- My tam nie jedziemy - oznajmił
- Jak to? - to dla mnie nie miało sensu. Przed chwilą było mówione że jedziemy wszyscy do Pentagonu.
- Szefem FBI jest mój znajomy i poprosił mnie o konsultacje. Ogólnie powinienem oddać swoich podopiecznych pod skrzydła innego mentora i sam pojechać do biura ale że opiekuję się tylko tobą uznałem iż mogę cię zabrać ze sobą. Chyba ci to nie przeszkadza? - zapytał
- Jasne że nie - mój głos od razu się ożywił. Nie widziało mi się siedzenie w Pentagonie, za to tam, w FBI miałam szanse być bliżej wydarzeń. Zatraciłam się w analizowaniu całego wydarzenia i zanim się zorientowałam byliśmy już na lotnisku w Portland. Stamtąd po pięciu godzinach lotu znaleźliśmy się w Waszyngtonie. Luck który towarzyszył mi w samolocie teraz niechętnie udał się do swojej grupy. Było mi go szkoda. Był strasznie sponiewierany po wczorajszej libacji alkoholowej. Ja wraz z Christopherem wsiadłam do jednej z taksówek. W samochodzie mężczyzna podał mi jakąś teczkę mówiąc że to są wszystkie dane sprawy. Zafascynowana zaczęłam wszystko przeglądać.
Podejrzanym jest ojciec agenta federalnego który zginął w jednej z misji. Jego ojciec uważa że tragedii można było zapobiec i teraz mści się na federalnych. Jego ostatnią ofiarą był przełożony syna i co mnie zdziwiło furgonetka koronera. Po przejrzeniu wszystkich dokumentów oddałam teczkę i obserwowałam widoki za oknem. Po piętnastu minutach byliśmy już na miejscu. Był to jeden ze szklanych wieżowców. Przez chwilę stałam w miejscu i wpatrywałam się w budynek. Po moim policzku spłynęła samotna łza. Szybko ją starłam i weszłam do środka. Tam wsiedliśmy do windy i pojechaliśmy na ostatnie piętro. Budynek nie był wysoki bo liczył trzy piętra jednak był dość szeroki. Gdy wysiedliśmy okazało się że Miller w FBI ma spore grono znajomych. Zostaliśmy pokierowani do sali konferencyjnej gdzie czekał na nas już do szefa. Faceci przywitali się a ja zostałam przedstawiona Edowi Foxowi. Męska część pogrążyła się w gorącej dyskusji a ja po jakichś dziesięciu minutach odpłynęłam do świata przemyśleń. Mój wzrok zatrzymał się na białej tablicy. Były tam powypisywane różne notatki ze śledztwa, zdjęcia, tropy. Wszystko co mogło pomóc rozwiązać sprawę.
- To nie ma sensu - odezwałam się po chwili tym samym przerywając im
- Co nie ma sensu? - spytał Chris
- Zobaczcie - powiedziałam wskazując na tablicę - Przy swojej ofierze, dowódcy oddziału zostawił wiadomość "WINNI BĘDĄ PŁONĄĆ" ale przecież ciało ofiary nie było zwęglone jak po podpaleniu.
- Nie zapominaj o tym że on za winnych uważa wszystkich związanych z FBI - powiedział Ed
- Wiem, do tego zmierzam. Dodatkowo po co ukradł furgonetkę ze zwłokami po czym porzucił ją kilka kilometrów dalej? Przeszukaliście ją?
- Technicy nie znaleźli niczego podejrzanego.
- Rozebraliście ją na części?
- Nie, nie było takiej potrzeby. Nic nie było naruszone, tak przynajmniej się wydaje. Do czego w ogóle zmierzasz?
- Popatrz na tą tablice. Nic co wy sugerujecie nie łączy tego wszystkiego w sensowną całość. A gdyby poprzestawiać i połączyć elementy?
- Dokładniej? - głos mojego mentora zdradzał iż wieży mi i w to co mówię.
- Jego syn zginął w akcji a on chce wykazać że system FBI ma dziury. Zabił jednego z dowódców. Ukradł furgonetkę z ciałem. Pytanie po co? Co da mu śmierć jednego dowódcy, kogoś kogo można zastąpić i kradzież furgonetki którą potem zwraca.
- Nie ma sensu ani związku. Jest niezauważony i dlatego - przerwał mi Fox
- Te dwa elementy same w sobie nie mają niczego wspólnego ale ta wiadomość łączy je ze sobą. - powiedziałam wskazują na tablicy odpowiedni element. - WINNI BĘDĄ PŁONĄĆ. Tak jak pan powiedział winnymi są wszyscy związani z FBI. Jak szybko sprawnie i za jednym zamachem pozbyć się wszystkich? Wysadzić w powietrze ich siedzibę. Bum i po robocie....
- Dlatego zabił dowódcę - przerwał mi Chris - potrzebował furgonetki w której zamontował by bombę.
- Jesteście pewni?
- Tak - powiedzieliśmy niemal jednocześnie

Zapanował chaos. Ewakuacja całego budynku, szukanie bomby. Pomagałam w ewakuacji. Kierowałam ludzi do wyjścia. Gdy wydawało nam się że wszyscy opuścili budynek wraz z mentorem od parteru zaczęliśmy sprawdzać wszystkie pięta, upewniając się ze nikogo nie ma w środku. Wsiedliśmy do windy aby jak najszybciej j opuścić budynek jednak po chwili był jeden wielki huk i wanda zaczęła spadać w dół.

3 komentarze:

  1. O fuck! Po pierwsze: świetny rozdział. Po drugie: nic im nie będzie?! Po trzecie: czemu ona płakała? Znaczy się, czemu łza jej spłynęła po policzku? Jakieś wspomnienia, czy coś? Po czwarte: bosko piszesz, masz prawdziwy talent :) nie wiem co jeszcze mogę napisać... Cieszę się, że dodałaś rozdział i bardzo, ale to bardzo cię proszę : mogłabyś następny rozdział dodać troszkę szybciej? Wiem, że masz szkołę, dużo zadań, lekcji, sprawdzianów, jakieś dodatkowe zajęcia może też.. A no i bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo ci dziękuję, że mimo własnych zajęć i tak masz chęci i czas w ogóle dla nas pisać. Kocham cię za to :* i przepraszam, że cię powyżej pospieszyłam... Po prostu twoje opowiadanie jest tak cudowne i fantastycze i świetne i boskie (...) że po prostu nie mogę długo czekać na następne części. Po prostu po każdym rozdziale pragnę się dowiedzieć co będzie dalej. Wzbudzasz moją ciekawość. :) kocham cię :* xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział. I to zakończenie...po prostu WOW. Mam nadzieję, że nic im nie będzie. ;)
    Błagam dodaj szybko nowy rozdział, bo mnie ciekawość zżera.
    Mam nadzieję, że pomiędzy główną bohaterką, a jej mentorem w końcu coś się zacznie dziać na tym wyjeździe. Strasznie spodobała mi się sytuacja z tym otwarciem drzwi. Faceta musiało nieźle wryć widząc swoją podopieczną a samej bieliźnie i to koronkowej!!!
    Błaga, błagam, błagam dodaj szybko next ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. |niech zacznie sie coś dziać dopiero zaczełam pisać komętarze i zaraz zobacze następny rozdział |*.*

    OdpowiedzUsuń