- Sory za spóźnienie – powiedziałam wchodząc do sali
gimnastycznej. W pierwszej chwili wydawało mi się że jest pusta ale po chwili
dostrzegłam siedzącą pod ścianą postać
- Zaczniesz od rozgrzewki i pobiegasz trochę – widziałam jak
wstaje i idzie w moim kierunku. Miał
około 25 lat i dwudniowy zarost który dodawał mu uroku. Był ubrany w białą, przylegającą
do ciała bluzkę z długim rękawem i czarne dresowe spodnie. Bez dalszych wyjaśnień wyszedł z sali. Poszłam
za nim i zobaczyłam że już jest w połowie okrążenia. Przyspieszyłam tempa aby
go dogonić. Po jakimś czasie mi się to
udało. Dopiero teraz mu się przyjrzałam. Widziałam go już wcześniej. Dokładnie
w dzień powrotu ze szpitala gdy dyrektorka wezwała mnie do siebie. Był razem z
grupką nauczycieli w gabinecie kiedy dyrektorka wydawała na mnie wyrok. Przez
większość czasu stał z tyłu i nie odzywał się ale kiedy szala przechylała się
na moją niekorzyść stanął po mojej stronie. Chociaż był nowy w szkole wydawało
się, że ma nieskazitelną reputację gdyż nauczyciele słuchali jego argumentów bez
sprzeciwu.
- Dlaczego to zrobiłeś? – spytałam przegrywając z
ciekawością
- Co? – spytał zerkając na mnie przez ułamek sekundy
- Wstawiłeś się za mną a potem wyraziłeś chęć trenowania
mnie. Mogłeś postąpić jak reszta nauczycieli i pozbyć się mnie – mruknęłam
- Bo każdy zasługuje na drugą szansę – powiedział i przyspieszył
tempa.
Przez blisko dwie godziny biegaliśmy po terenie szkoły. Nie
widziałam w tym najmniejszego sensu ale nie sprzeciwiałam się gdyż moje ciało
nie zregenerowało się jeszcze do końca po wypadku i nie sądzę aby wyczerpujący
trening temu służył. Nie przeczę że nie męczyłam się tym bieganiem bo owszem
tak. Gościu ma świetną kondycję.
- Po cholerę tyle każesz mi biegać? – spytałam gdy biegliśmy
ostatnie okrążenie
- Co zrobisz jeśli ktoś cię zaatakuje a ty nie będziesz
miała broni? – odpowiedział pytaniem jednocześnie udając że nie słyszał
„brzydkiego słowa”. Osobiście zdarza i się używać o wiele gorszych ale
nauczyciele czepiają się nawet tego łagodnego „cholera”
- Zależy od sytuacji – powiedziałam z głupim uśmieszkiem
- To nie żarty. Bywają sytuacje gdzie nie masz broni i
stoisz oko w oko z zabójcą, do tego musisz zapewnić bezpieczeństwo
podopiecznego. Co w tedy robisz?
- Próbuję go obezwładnić
- wzruszyłam rękami
- A jeśli jest od ciebie dużo większy i ma znaczną przewagę?
Co robisz? – kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi
- Dobra, poddaje się – powiedziałam zatrzymując się.
- Uciekasz – powiedział stając koło mnie
- To jakiś żart? – omal nie wybuchnąłem śmiechem
- Nie.
- Ale co z tego że ja będę w stanie uciec. Jakiś biznesmen
którego będę chronić na pewno nie dałby rady nadążyć.
- Uwierz mi. Jeśli ma się dobrego ochroniarza, osobę której
jesteś w stanie powierzyć życie zrobisz
wszystko co ci każe nawet dokonasz czegoś ponad własne siły, poza tym są w
życiu sytuację do których nie przygotuje cię szkoła. Nie chce cię okłamywać.
- Co masz na myśli? -
nie wiedziałam o nim wiele a coraz bardziej chciałam poznać jego
przeszłość
- To twój ostatni rok w szkole. Po skończeniu roku szkolnego
opuścisz mury szkoły i będziesz zdana na siebie. Co więcej będziesz
odpowiedzialna za kogoś innego. Moim
zadaniem jest cię do tego przygotować więc rób co mówię a dobrze na tym
wyjdziesz – powiedział i wznowił bieg.
Po treningu wróciłam do pokoju. Alison już nie było. Był
sobotni poranek i pewnie jak wszyscy inni uczniowie była na stołówce. Co do
mnie to kilkugodzinny trening na pusty żołądek nie był dobrym pomysłem. Wzięłam prysznic i przebrałam się w normalne
ciuchy składające się z jasnych jeansów, białej bokserki i bluzki „nietoperki” z rękawem 3/4.
Włosy związałam w niedbałego koka, do kieszeni wrzuciłam telefon i wyszłam z pokoju.
Skierowałam się w stronę stołówki. Tak jak się spodziewałam zastałam tam Ali w
towarzystwie chłopaków.
- O jesteś! – ucieszyła się moja przyjaciółka
- Jak było? – spytał mnie Lucas
- Przez cały trening biegałam – mruknęła podkradając Mattowi
kanapkę
- Ej! To moje!
- Masz problem – powiedziałam konsumując kanapkę
- A ty szczęście, że trenujesz pod okiem Christophera
Millera – powiedział Lucas czym kompletnie mnie zaskoczył
- Co masz na myśli? – zainteresowałam się
- Trzymaj – powiedział wyciągając z plecaka szkolną kronikę.
Kazał mi otworzyć na 2006 roku i tak też zrobiłam. Znalazłam tam zdjęcie mojego
nowego mentora.
- Był uczniem tej szkoły? – spytałam zdziwiona
- Tak, ale mam coś lepszego- powiedział robiąc coś w
laptopie.
- Co masz na myśli? – spytał wyraźnie podekscytowany Matt.
Zawsze lubił te klimaty.
- Kiedy tu trafił jego nazwisko wydało mi się znajome.
Wiecie, mój tata też jest w tej branży i od najmłodszych lat miałem z tym do
czynienia. Zacząłem grzebać i coś tam znalazłem
- Czyli? – niecierpliwiłam się
- Był najlepszym uczniem w szkole. Ustanowił nowy rekord w
wynikach polowych. Zaraz po zakończeniu roku szkolnego dostał się do ochrony w Białym
Domu. Spędził tam trzy lata i nie raz został odznaczony za swoją służbę.
- To co się stało, że trafił tu? – teraz mnie zaciekawił.
Facet z taką reputacją nie powinien być nauczycielem.
- Nie wiadomo. Ślad
się urywa. Wszystko utajnione.
- Nie rozumiem – powiedziałam analizując słowa przyjaciela –
co facet który ochraniał ludzi w Białym Domu robi jako nauczyciel na jakimś
zadupiu?
- Też nie wiem. Pytałem taty ale nic nie chciał mi
powiedzieć. To grubsza sprawa.
- Zaraz – odezwała się pierwszy raz od jakiegoś czasu Alison
– czy twój tata nie zajmuje się przydzielaniem zadań?
- Tak. Jest członkiem komisji ale albo nic nie wie albo nie
może powiedzieć
- Chyba że złamał prawo i został ukarany zesłaniem tutaj –
ahh…. Matt i jego teorie spiskowe
Resztę dnia spędziłam z przyjaciółmi nie licząc
popołudniowej sesji terapeutycznej i wieczornego treningu. Znowu biegaliśmy ale
tylko godzinę. Drugą godzinę demonstrowałam swoje umiejętności.
Myślami ciągle wracałam do naszej porannej rozmowy z
przyjaciółmi i porównywałam ją z tym co Chris mówił mi podczas porannego
treningu. Zastanawiałam się czy nie ma w tym drugiego dna. To co mówił… na
pewno było szczere ale nie wydaje mi się aby nawiązywało do tego co spotkało go
w Białym Domu. Coś musiało stać się potem a ja chce dowiedzieć się co to
takiego. Christopher Miller jest dla
mnie zagadką a ja chce poznać prawdę. Co takiego się stało że jest taki… taki…
taki z zasadami. Sztywny i wiecznie opanowany. Nie reaguje na moje zaczepki i
kąśliwe uwagi. Wszyscy inni nauczyciele na jego miejscu już dawno wysłałoby
mnie do dyrektorki. Jedyne co o nim wiem to to, że pochodzi z Anglii, od
przedszkola mieszka na terenie tej placówki i w młodości zdarzały mu się różne
wybryki, jednakże szkołę ukończył jako najlepszy uczeń i do tej pory nikt nie
pobił jego wyników. W internecie można sporo się dowiedzieć na temat różnych
ludzi szczególnie związanych z rządem. O Chrisie było wiele informacji aż do
2008 roku. Potem ślad się urywa. Tak jakby w 2008 roku człowiek o imieniu
Christopher Miller przestał istnieć. Przez pięć lat nie było po nim śladu i
nagle, w 2013 roku pojawia się w naszej szkole jako nauczyciel. Do tego wstawia
się za zbuntowaną uczennicą z „problemami emocjonalnymi”.
________________________
_________
Na razie rozdziały będą pojawiały się raz w miesiącu, przepraszam za to ale musicie mnie zrozumieć. W wakacje ich częstotliwość może się zwiększyć ;)
Świetne! Ale za bardzo przypomina "akademię wampirów"...
OdpowiedzUsuńWiem, wiem ale obiecuję że to tylko z początku ;)
UsuńZaciekawiłaś mnie i czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybciej niż za miesiąc :)
OdpowiedzUsuńcarolina25
Genialny rozdział! Z niecierpliwością czekam na next.
OdpowiedzUsuńWeny życzę xD
A więc Rose i Chris to troszkę taka wersja Rose i Dymitra. Heh uwielbiam Akademię Wampirów. Uwielbiam Stany Zjednoczone. Uwielbiam Brytyjczyków, a z tego co tu pisze, to Chris pochodzi z Anglii. Ależ trafiłaś w mój gust. Szukałam takiego opowiadania od bardzo dawna i proszę. Gdybyś nie napisała do mnie na kotku, pewnie nigdy nie dowiedziałabym się o istnieniu tego bloga.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest genialne! Dziewczyno, masz talent. Rzadko spotykam tak dobre opowiadania.
Mam nadzieję, że rozdziały jednak będą pojawiać się częściej niż tylko raz w miesiącu. Ja tyle nie wytrzymam!!!
rebeldzica (z kotka)